Cisza na pierwszym planie

Cisza na pierwszym planie

Agata Jabłonowska-Turkiewicz

Choć akcja filmu „Pies i Robot” Pablo Bergera rozgrywa się w wielkim mieście, młody widz nie jest bombardowany odgłosami metropolii. Nie słyszymy odgłosów nowojorskich korków ulicznych czy lunaparku. To wielki atut tego filmu.


Cisza to na ekranach rzadkość. Wiele współczesnych propozycji filmowych dla dzieci i młodzieży jest głośnych i ma zawrotne tempo. W przypadku animacji „Pies i Robot” jest inaczej. To swoiste nieme kino, pozbawione równieżdialogów, umożliwia skupienie się na akcji i zachowaniach bohaterów, pozwala dostrzec ich najdrobniejsze gesty i miny. Reżyser wykorzystuje wprawdzie znane przeboje takie jak legendarny utwór „September” w wykonaniu Earth, Wind & Fire czy też hit lat osiemdziesiątych „Let’s Go” w wykonaniu The Feelies, które podkreślają emocje postaci, ale to jednak cisza pozostaje na pierwszym planie i sprawia, że „Pies i Robot” to też propozycja dla dzieci nadwrażliwych czy nadpobudliwych.


Przyjaźń, rozłąka i tęsknota


Kiedy samotny piesek, spędzający długie godziny przed ekranem komputera i telewizora, wpada na pomysł złożenia robota, który staje się jego towarzyszem i przyjacielem, wszystko wydaje się jasne. Bohaterowie będą żyć długo i szczęśliwie, wzajemnie się wspierając. Można ewentualnie oczekiwać, że robot nagle się popsuje, a morał tej historii będzie taki, że w przyjaźni nic nie zastąpi żywej istoty. Nic bardziej mylnego. Fabuła filmu jest bardziej skomplikowana niż widz może na początku przewidywać. Robot istotnie przestanie działać, ponieważ zaszkodzi mu kąpiel w morzu i przyjaciele zostaną zmuszeni do rozłąki, ale tak naprawdę to ona da początek ich zażyłości. Przyjaźń bowiem nie realizuje się tylko w bezpośrednim kontakcie, często ważne jest samo przekonanie, że przyjaciela się ma. Relacja z kimś drugim to nie tylko wspólna zabawa, ale też sytuacje trudne, wymagające jakiegoś rozwiązania, które czasami trudno znaleźć. To historia o rozłące, tęsknocie i nadziei, która pozwala przetrwać. To też opowieść o tym, że w życiu są sytuacje, na które nie mamy wpływu. Mimo starań tytułowy Pies nie znajduje sposobu, aby dostać się do uwięzionego na plaży Robota. Myślę, że na tle innych fabuł dla dzieci, w których superbohaterowie dzięki swojej supermocy potrafią rozwiązać każdy problem, ta jest szczególna, bo pokazuje, że jednak mamy pewne ograniczenia.


Trudne relacje też są potrzebne


Zarówno Pies, jak i Robot nawiązują wiele relacji. Czasami bohaterów łączy jakieś epizodyczne wydarzenie, innym razem coś głębszego. Ważne, że twórcy filmu nie serwują widzowi landrynkowej opowieści o tym, że każdy, kogo spotykamy na swojej drodze, jest dobry. Wręcz przeciwnie – „Pies i Robot” to opowieść o rozczarowaniach, których doświadczamy w codziennych relacjach. Ktoś, kto realnie mógłby udzielić nam pomocy, odchodzi, wyrządzając nam krzywdę. Ktoś inny, niespodziewanie i bez uprzedzenia daleko wyjeżdża, choć wszystko wskazywało na to, że będzie to przyjaciel na całe życie. Z kolei kontakt z małym, niepozornym stworzeniem pozwala uwierzyć na nowo w sens życia. Scena z wiciem gniazda i wykluwającymi się pisklętami, które uczą się latać jest według mnie najbardziej wzruszającym momentem animacji. Pozwala na szeroką interpretację, umożliwiającą wyjaśnienie dziecku, że nawet w skrajnie trudnych sytuacjach nie pozostajemy sami. I nawet kiedy sami potrzebujemy pomocy, możemy być wsparciem dla kogoś innego.


Przyjaciele pojawiają się w naszym życiu i znikają. Miejsce jednych zajmują drudzy. Strata jest bolesna, ale trzeba ją zaakceptować. Sara Baron, autorka komiksu, na podstawie którego powstał film, doskonale ten proces wyjaśnia.  Z kolei reżyserowi filmu udało się stworzyć  fabułę uniwersalną, która zainteresuje widzów w różnym wieku, od tych najmniejszych, kilkuletnich, po osoby dorosłe. Na pewno idąc do kina z dziećmi nie będziemy się nudzić. Trzeba jednak zaznaczyć, że film trwa ponad półtorej godziny i maluchom warto byłoby przedstawić go w kilku częściach lub we fragmentach.