„Po prostu bądź”. O sztuce (współ)bycia w obliczu śmierci i żałoby

„Po prostu bądź”. O sztuce (współ)bycia w obliczu śmierci i żałoby

Małgorzata Okupnik

Agnieszka Janiak w książce Współczesna schola mortis podzieliła się spostrzeżeniem:
„Jako kulturoznawczyni – tanatolożka i komunikolożka – odnoszę wrażenie, że zatraciliśmy się w jeremiadach o tabuizacji śmierci, niedostatecznie akcentując nastanie nowego etapu w pojmowaniu i reagowaniu na nią – śmierci uświadamianej i podzielanej”. Dla fazy tej znamienne jest przeciwdziałanie dehumanizacji śmierci, przejawiające się w otaczaniu troską i opieką osób osieroconych. Tanatoedukację definiuje się jako „proces zdobywania wiedzy o (…) (współ)byciu w obliczu śmierci”.


Zwielu miejsc słychać głosy, że współcześnie żałoba jest luksusem, dostępnym dla nielicznych, ponieważ nie wszyscy otrzymują przyzwolenie na jej przeżywanie. Żałoba powinna być sprawą prywatną. Od osób znajdujących się w kryzysie po utracie najbliższych oczekuje się jak najszybszego powrotu do „normalności”. Zapomina się o tym, że śmierć kogoś bliskiego w skali stresu sytuuje się na samym szczycie. Osoba w żałobie potrzebuje czasu, by przyzwyczaić się do nieobecności kogoś, kto był jej bliski, dostosować się do nowej sytuacji i zaakceptować ten stan. Zazwyczaj jest to proces powolny i skomplikowany.


Śmierć jako taka nie jest tabuizowania. Pojawia się w dyskursie publicznym nader często w doniesieniach o ofiarach wojny, zamachów, wypadków, zabójstw, przestępstw, próbach samobójczych. Zaznaczyć trzeba, że jest to obraz „śmierci anonimowej”, przydarzającej się innym, gdzieś daleko, niedotykającej mnie (czy nas) osobiście. Na ten przekaz medialny nakładają się fałszywe wyobrażenia o śmierci, fundowane przez gry komputerowe, komiksy, książki, filmy, dające iluzję, że po zgonie dostaje się drugie życie, a potem jeszcze następne.


Ludwig Wittgenstein w dziele Tractatus logico-philosophicus podał trzy pewniki dotyczące śmierci:
1.  „Śmierć nie jest zdarzeniem w życiu”.
2.  „Śmierci się nie przeżywa”.
3.  „Ze śmiercią świat się nie zmienia, lecz kończy”. 
Twierdzenia te odnoszą się do śmierci własnej i do sytuacji, którą Martin Heidegger nazywa „umiera się”, gdzie owo „Się” to „Nikt”. Nie obejmują natomiast utraty, czyli sytuacji śmierci kogoś bliskiego, którego odejście pozostawia pustkę, jakiej nikt inny nie może zapełnić. W tym przypadku można sformułować trzy inne pewniki:
1.  Utrata jest zdarzeniem w życiu. 
2.  Utratę się przeżywa.
3.  Z utratą świat się zmienia, lecz się nie kończy.


Człowiek się rodzi i umiera – taka jest kolej rzeczy. Śmierć kogoś bliskiego (pociągająca za sobą jeszcze inne straty) radykalnie zmienia życie osoby osieroconej, ale nie kończy jej egzystencji. Reakcje na śmierć bliskich są inne, niż przewidywaliśmy: głębsze, dotkliwsze, gwałtowniejsze, bolesne (również w sensie fizycznym). Szczególnie dojmujący jest brak wsparcia ze strony otoczenia i tzw. komunikacji współczującej.


Wydaje się, że brak umiejętności odpowiedniego reagowania na potrzeby osób pogrążonych w żałobie z naszego otoczenia (krewnych, przyjaciół, kolegów z pracy, uczelni, szkoły) wynika z niedostatku wiedzy o przebiegu procesu żałoby. Joan Didion, autorka autobiografii Rok magicznego myślenia napisanej po nagłej śmierci męża, skarżyła się, że dawniej istniały poradniki, jak obchodzić się z żałobnikami. Wskazała na wydany w 1922 r. podręcznik etykiety Emily Post. Jeden z rozdziałów dotyczył żałoby. Didion napisała: „Było coś przykuwającego uwagę w tej rzeczowej mądrości, instynktownym zrozumieniu zaburzeń fizjologicznych («zmian w układach wewnątrzwydzielniczym, odpornościowym, nerwowym, wegetatywnym oraz sercowo-naczyniowym»)”. Sto lat temu takie gesty, jak nakarmienie, zaopiekowanie, pocieszenie żałobników były oczywiste i naturalne. Dzisiaj robi się wszystko, by odseparować się od osób po utracie bliskich, nie utrzymywać z nimi kontaktu. Osieroconych odsyła się do terapeutów, a przeżywanie żałoby postrzega się jako patologię, traktuje jak jednostkę chorobową, którą należy leczyć. Takiej medykalizacji sprzeciwiła się Lisa M. Shulman, lekarka neurolożka. Po śmieci męża, również lekarza, wydała książkę Mózg w żałobie (w oryginale: Before and After Loss). Doświadczenie żałoby opisała w kategoriach medycznych. Wyszła z założenia, że śmierć kogoś bliskiego powoduje uraz mózgu (nie fizyczny, lecz emocjonalny). Tłumaczyła, że: „Żałoba jest procesem ochronnym. To ewolucyjna adaptacja, która pomaga nam przetrwać w obliczu traumy emocjonalnej”. Nie miała wątpliwości, że utrata najbliższej osoby należy do doświadczeń traumatycznych.


Autorka poddała analizie swoje zachowanie, a zwłaszcza „krótkie epizody zatracania się w czasie, wywołane silnymi emocjami”, nazywane dysocjacjami. Dysocjacja, podobnie jak wyparcie (blokowanie nieakceptowalnych myśli) i intelektualizacja (odłączenie myśli od uczuć), jest mechanizmem obronnym, strategią radzenia sobie z problemami. Shulman przyznała, że uświadomienie sobie tego, jak jej mózg działał po śmierci męża stało się dla niej przełomowym krokiem „w kierunku uzdrowienia i odbudowania”. Wyjaśniła, że:


„To, czego często doświadczamy w czasie żałoby, odpowiada wielu powszechnym deficytom neurologicznym: dezorientacji, nieuwadze, wizualnemu pomijaniu (dziury w moim polu widzenia, dzięki którym nie dostrzegałam znajdujących się w domu osobistych rzeczy Billa). A potem złudzenie wywołane przez myślenie magiczne”.


Lekarka z autopsji wiedziała, że „emocjonalna mgła żalu zakłóca uwagę i utrudnia trzeźwe myślenie”, skutkując zwiększeniem ryzyka upadków i wypadków. Znajdowała neurologiczne wyjaśnienie tego stanu, a mianowicie „blokowanie przepustowości w mózgu”. Zwróciła uwagę na niestabilność emocjonalną osób po stracie kogoś bliskiego. Zauważyła, że przeżywanie żałoby osłabia człowieka zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W tym okresie wzrasta podatność na kolejne zranienia i urazy.


Jako lekarkę najbardziej interesował ją przebieg procesu zdrowienia i regeneracji mózgu. Uprzedziła, że leczenie jest długotrwałe i „polega na przekształcaniu traumatycznych wspomnień we wspomnienia o mniejszym ładunku emocjonalnym”. Sposobów łagodzenia bólu po stracie bliskiej osoby jest wiele. Najważniejsza jest obecność innych ludzi i różne gesty solidarności. Niektórzy decydują się na udział w grupach wsparcia, sesje terapeutyczne u psychologa, psychoterapię. Inni wybierają praktyki duchowe i religijne. Zdarza się, że ktoś znajduje jakieś hobby (np. dla Long Litt Woon, która nagle straciła męża, ratunkiem okazała się nowa pasja – zbieranie grzybów). Czasem konieczna może być farmakoterapia, aczkolwiek, zdaniem dr Shulman, leki antydepresyjne bywają skuteczniejsze w leczeniu objawów depresji niż żałoby. Swoim czytelnikom neurolożka poleciła jeszcze inną metodę, stosowaną z powodzeniem przez nią samą, a mianowicie prowadzenie zapisków w dzienniku. Uważała, że to zajęcie może być skutecznym narzędziem w terapii żałoby, ponieważ pozwala na „zintegrowanie (…) świadomych i podświadomych doświadczeń”. Praktyka ta jest znana od bardzo dawna. Pisanie łagodzi ból po stracie. Na rynku wydawniczym ukazało się sporo dzienników żałobnych, nie tylko pióra znanych literatów. Ich lektura jest bardzo pouczająca. Osieroceni mogą identyfikować się z przeżyciami autorów, a ci, którzy pragną wesprzeć żałobników w trudnym dla nich czasie, mają możliwość dowiedzenia się, przez co oni przechodzą i z jakimi trudnościami się zmagają.


Ludziom, mimo dobrej woli, często brakuje wiedzy, doświadczenia, intuicji, jak zachować się w obecności osoby w żałobie: mówić czy nie mówić? Co mówić? Jak mówić? Kiedy mówić? Kiedy milczeć? Małgorzata Pawlak, autorka książki Spacer z motylem o żałobie po tragicznie zmarłej w wypadku komunikacyjnym 15-letniej córce, przygotowała Poradnik po stracie. Dała jasne wskazówki, co może pomóc żałobnikom:


„Bezpośredni kontakt z wami. Odwiedzajcie nas, pytajcie, czy chcemy odwiedzin, interesujcie się, zadzwońcie, napiszcie. Powiedzie, że jesteście obok, że o nas myślicie, że chcecie być przy nas i pomagać (…).
Pytajcie o nasze uczucia. Jak się czujemy, jak sobie radzimy, jak sypiamy? (…) Rozmowa o uczuciach działa terapeutycznie, nawet jeśli mówimy o bólu, złości, żalimy się czy złorzeczymy. (…)
To wy proponujcie pomoc. My funkcjonujemy jak automaty, a wszelkie funkcje życiowe pozbawione są już dla nas sensu. (…)
Milczcie z nami, gdy nie mamy ochoty rozmawiać. (…) gdy wspólnie milczymy, mocno czujemy, że współodczuwacie z nami. (…)
Nie traktujcie nas jak obiektów litości, ale pozwólcie nam w waszej obecności na smutek. (…) Nie traktujcie nas jak zakaźnie chorych, nie odsuwajcie się. (…). 
Nie bójcie się poprosić nas o coś, do czego możemy użyć naszych zdolności. To dla nas ogromna motywacja do dalszego życia – być komuś dalej potrzebnym. 
Namówcie nas na spacer, wspólne wyjście na cmentarz, zapalenie znicza. (…)
Bądźcie cierpliwi w stosunku do nas. (…) 
Jeśli mnie zapytasz: «Co u mnie?», a ja odpowiem: «W porządku», chcę, żebyś wiedział, że nie jest mi dobrze. Otocz mnie ramieniem i przytul bez słów.

 
Nie bój się wymawiać imienia zmarłego (…) w naszej obecności. Bądźmy wspólnie misjonarzami jego pamięci”.
Na końcu autorka umieściła jeszcze jedną ważną wskazówkę dotyczącą pomocy osobom osieroconym, a mianowicie cytat z Kubusia Puchatka:
„‒ Mogę coś dla ciebie zrobić?
‒ Bądź. 
‒ Tylko tyle?
‒ Aż tyle”.


Jest to rada uniwersalna. Przy osobie w żałobie trzeba być, niekoniecznie bardzo blisko, ale gdzieś w pobliżu, dyskretnie monitorując jej stan, służąc pomocą (mniejszą lub większą), wykonując gesty świadczące o pamięci i elementarnej trosce. Agnieszka Janiak podała trzy konkretne działania, jakich doświadczyła po śmierci córeczki Marysi, która wskutek niedopatrzeń medycznych zmarła 22 godziny po urodzeniu. Znajdowała się wówczas „w bezdennej rozpaczy i równocześnie w odrętwieniu emocjonalnym”. Trzy gesty, wyrażone symbolicznie przez przedmioty: krzesło, szampon, preparat wzmacniający, okazały się dla niej zbawienne (tj. przywracające do nowego życia). Krzesło przygotowywał dla niej ksiądz z parafii. Co niedzielę na zewnątrz kościoła czekało na nią krzesło, co tydzień o kilkanaście centymetrów bliżej drzwi wejściowych. Szampon i rytuał mycia włosów, wyrażający czułość i dbałość o urodę, był pretekstem do odwiedzin przez dalszą znajomą. Autorka doceniała go, ponieważ wymagał ogromnego poświęcenia i wysiłku logistycznego od tej osoby. Wreszcie gest o nazwie „biostymina”.


„Jedna z moich licealnych koleżanek, z którą nie utrzymywałam bliższego kontaktu, miała gabinet stomatologiczny w okolicy naszego domu. Przez pół roku, co tydzień w poniedziałek rano, znajdowaliśmy pod drzwiami mieszkania na wycieraczce dwie butelki biostyminy – preparatu wzmacniającego. Małą dla naszego synka, dużą dla nas, rodziców, dorosłych żałobników. Przekaz, choć bezsłowny, wydawał mi się klarowny i krzepiący: «nie wiem, co wam powiedzieć, ale zależy mi, żebyście przeżyli, cała rodzina». Jedną z butelek trzymałam długie lata jako widomy symbol doświadczanego wsparcia. Jeżeli czuję się bezradna wobec czyjegoś cierpienia, sama kupuję biostyminę”.


Częścią wychowania powinno być przygotowanie do obcowania z osobami pogrążonymi w żałobie, do dyskretnej, nienachalnej obecności, opieki i gotowości do niesienia pomocy (w różnych dziedzinach: materialnej, aprowizacyjnej, prawnej, emocjonalnej, duchowej itd.). Chodzi o to, żeby ludzie po utracie bliskich nie byli pozostawieni sami sobie. Józef Binnebesel w książce Tanatopedagogika podsunął mądrą myśl: 
„(…) psychospołeczne rozważania nad śmiercią dla pedagogiki to wskazanie na śmierć jako fakt, który był, jest i będzie. Śmierć jest jak słońce, na które nie można patrzeć, by nie oślepnąć, a wychowanie, opieka jest niczym ciemne szkło, przez które można na owo słońce spojrzeć. W wychowaniu tkwi możność patrzenia na siebie w perspektywie tego, co nieuchronne”.


A nieuchronne jest to, że utrata bliskich stanowi część naszego życia. Każdy z nas w którymś momencie będzie przeżywał żałobę. Pomyślmy, czego byśmy oczekiwali od innych w takiej sytuacji. Zastanówmy się, w jaki sposób dziś możemy wesprzeć w swoim otoczeniu kogoś osieroconego. Ks. Jan Kaczkowski zostawił taką oto wskazówkę: „Czas to jest coś najcenniejszego, co możemy dać drugiemu człowiekowi”.
   
Bibliografia
Janiak A., Współczesna schola mortis. Perspektywa kulturowa, komunikacyjna i pedagogiczna, Warszawa 2021, s. 7.
Okupnik M., „Mój ból jest lepszy niż twój”. O żałobie osób znanych, w: Kultury wpływów. Ludzie wpływu, red. A. Doda-Wyszyńska, 
M. Okupnik, Poznań 2021, s. 71-93.
A. Sobolewski, J. Strelau, B. Zawadzki, Kwestionariusz Zmian Życiowych (KZŻ):Polska adaptacja kwestionariusza „Recent Life Changes Questionnaire” (RLCQ) R. H. Rahe’a, „Przegląd Psychologiczny”, 1999, t. 42, nr 3, s. 27-49.
Wittgenstein L., Tractatus logico-philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 1997, s. 86, 81.
Heidegger M., Bycie i czas, tłum. B. Baran, Warszawa 1994, s. 356.
Keirse M., Smutek, strata, żałoba. Jak sobie z nimi radzić? Jak pomóc innym, tłum. M. Wężowska, Radom 2004, s. 145-167.
Krakowiak P. SAC, Strata, osierocenie i żałoba. Poradnik dla pomagających i dla osób w żałobie, Gdańsk 2007. 
Alexander H., Doświadczenie żałoby, tłum. K. i P. Wierzchosławscy, Poznań 2012. J.W. Worden, Poradnictwo i terapia w żałobie, tłum. A. Wojciechowski, Warszawa 2022. D. Kessler, Szósty etap żałoby. W poszukiwaniu sensu, tłum. M. Witkowska, Warszawa 2022.
J. Didion, Rok magicznego myślenia, przeł. H. Pasierska, Warszawa 2007, s. 54. 
Shulman L.M., Mózg w żałobie, tłum. E. Skowrońska, Poznań 2019.
Long L.W., Powrót do życia. O żałobie i grzybach, tłum. E. Ptaszyska-Sadowska, Kraków 2019.
Pawlak M., Spacer z motylem, Warszawa 2023, s. 281-284. 
J. Binnebesel, Tanatopedagogika w doświadczeniu wielowymiarowości człowieka i śmierci, Toruń 2013, s. 234.
motto na muralu odsłoniętym 28.08.2023 r. w Sopocie. Zob. K. Jabłońska, Jest szał: ks. Jan Kaczkowski i jego okno, https://wiez.pl/2023/09/02/jest-szal-ks-jan-kaczkowski-i-jego-okno/ (dostęp 3.09.2023).


Autorka jest doktorem habilitowanym w dyscyplinie kulturoznawstwo, kulturoznawczyni i literaturoznawczyni. Wykładowczyni w Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu. Autorka monografii „W niewoli ciała”. „Doświadczenie utraty zdrowia i jego reprezentacje” (2018) oraz licznych artykułów naukowych na temat doświadczenia choroby, utraty i żałoby. Przygotowuje książkę o kobiecym doświadczeniu żałoby.