Rodzinne dziedzictwo - dar czy przekleństwo?

Rodzinne dziedzictwo - dar czy przekleństwo?

Maria Engler

Czy to, co przeżyli nasi dziadkowie lub nawet pradziadkowie, może mieć wpływ na nasze życie? Nawet jeśli nigdy nie poznaliśmy naszych przodków? Czy traumę można dziedziczyć? Czy możemy przejmować lęki, zachowania i emocje naszych przodków? Jak zakończyć związany z tym cykl cierpienia? Na wszystkie te pytania stara się odpowiedzieć Mark Wolynn, twórca i dyrektor amerykańskiego Instytutu Konstelacji Rodzinnych,  w książce pt. Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces.


Mark Wolynn przez całe lata cierpiał z powodu choroby, jaką jest centralna retinopatia surowicza. Jest to schorzenie, które powoduje pogorszenie się widzenia, a jego etiologia nie jest do końca wyjaśniona. Nie istnieje również w pełni skuteczna metoda leczenia. M. Wolynn długo poszukiwał ratunku zarówno dla swoich oczu, jak i złego stanu psychicznego, w jakim się znalazł. Zachęciło go to do głębokiego zastanowienia się nad sobą i swoją przeszłością. Po pewnym czasie doszedł do następujących wniosków:
Wielcy nauczyciele rozumieją, że to, skąd pochodzimy, wpływa na to, dokąd idziemy, i że nie rozwiązane sprawy z przeszłości wpływają na naszą przyszłość. Wiedzą, że rodzice są ważni, niezależnie od tego, jakimi byli dla nas rodzicami. Nie da się tego obejść: historia rodziny, to nasza historia. Czy nam się to podoba, czy nie, nosimy ją w sobie.
 
Jakie znaczenie mają przeszłe pokolenia?
To, jak istotne jest nasze pochodzenie oraz wszystko, co się z nim wiąże, często poruszane jest przez specjalistów zajmujących się adopcją. Psychoterapeutka Alina Hryniewicz-Hasior udzielając wywiadu Annie Kamińskiej, autorce książki pt. Odnalezieni. Prawdziwe historie adoptowanych w taki sposób wyraża swoje przekonanie o istocie więzi rodzinnych: 
Tej więzi nie da się zastąpić ani pominąć. Adopcja też tego nie zmieni. Ta więź w sposób naturalny zawsze będzie istniała. Także wtedy, gdy członkowie rodziny nie będą mieli pojęcia nawzajem o swoim istnieniu, na przykład w sytuacji, w której ktoś nie wie, że jest adoptowany albo że ma biologiczne rodzeństwo. 
To, co w traumie zdaje się być najtrudniejsze, to niemożność dobrego opisania tego, co nas spotkało. Kiedy dochodzi do traumatycznego wydarzenia, zachodzi również dezorganizacja myśli oraz rozproszenie, które następnie przekładają się na trudność w połączeniu wspomnień z rzeczywistymi wydarzeniami. Duża część wspomnień zostaje przeniesiona do podświadomości i uaktywnia się pod wpływem czynników przypominających traumatyczne wydarzenie. Oznacza to, że istnieje duże ryzyko powtarzania nieuświadomionych wzorców, dopóki nie zdamy sobie sprawy z ich istnienia. 
Wiele nurtów terapeutycznych skupia się obecnie na rozszerzonym spojrzeniu na pacjenta poprzez analizę historii jego rodziny, a nawet społeczeństwa, z którego się wywodzi. Odkrycia biologii komórkowej, neurobiologii, epigenetyki oraz psychologii rozwojowej ukazują potrzebę sięgania nawet do trzech pokoleń wstecz. 
 
Dziedziczenie traumy
Niezwykle interesujących odkryć dokonała Rachel Yehuda, 
amerykańska profesor psychiatrii i neuronauki, dyrektor Wydziału Studiów nas Stresem Pourazowym w Mount Sinai School of Medicine. Jest ona pionierką w dziedzinie badań nad stresem pourazowym. R. Yehuda 
zajmowała się badaniem neurobiologii PTSD u osób ocalałych z Holocaustu oraz ich dzieci. Prowadziła badania na temat kortyzolu, który pozwala organizmowi wrócić do normalnego funkcjonowania po traumie. Za rewolucyjne można uznać jej odkrycie, że cierpiące na PTSD dzieci osób ocalałych w Holocauście rodziły się z poziomem kortyzolu podobnie niskim, jak ten oznaczony u ich rodziców. Zjawisko to wpływało na przeżywanie przez nie PTSD, mimo iż same nie doświadczyły traumatycznych wydarzeń. Do tej pory występowanie stresu zawsze łączono z podwyższonym kortyzolem, więc odkrycie to wywołało zdumienie. Przy chronicznym PTSD może się jednak zdarzyć, że produkcja kortyzolu będzie zaburzona. Badaczka zauważyła niski poziom kortyzolu również u weteranów wojennych oraz kobiet, które w czasie ciąży doświadczyły ataków terrorystycznych na WTC, a także u ich dzieci. 
Badania Yehudy wykazały, że kiedy jeden z rodziców cierpi na PTSD, jego dzieci są trzy razy bardziej narażone na wystąpienie podobnych symptomów u siebie. Badaczka twierdzi, iż jest to związane z dziedziczeniem i nie ma związku z zachowaniem rodzica względem dziecka. Zaznacza również, że na traumę można spojrzeć w sposób pozytywny. W swoich publikacjach zadaje pytanie: Z kim wolałbyś być na wojnie? Z kimś, kto zmagał się już z przeciwnościami i wie, jak walczyć, czy z kimś, kto nigdy nie musiał się o nic bić?. Tym samym badaczka sugeruje, że zmiany biologiczne wynikające z traumatycznych przeżyć przygotowują organizm na konieczność skutecznego odpowiadania na stresujące wydarzenia. Zrozumienie tego faktu może pomóc więc przezwyciężyć ból i cierpienie przekuwając je w potencjał i siłę. 
 
Niezwykłe spotkanie trzech pokoleń
B. Lipton, biolog komórkowy prowadzący badania na Uniwersytecie Stanforda w latach 1987–1992, uważa że emocje matki, zwłaszcza występujące chronicznie, mogą „zmienić ekspresję genów jej potomstwa”. Wg badacza razem z substancjami odżywczymi przenikającymi z krwi matki do płodu, kobieta uwalnia również hormony i informacje wywołane przez uczucia, jakie przeżywa. Te sygnały chemiczne aktywują konkretne receptory w komórkach powodując tym samym wiele zmian fizjologicznych, metabolicznych i behawioralnych w ciele matki i jej rozwijającego się dziecka. Silne i trudne emocje matki mogą więc „programować” dziecko i sposób jego odpowiadania na różne sytuacje. Jeśli więc dziecko w okresie życia płodowego doświadcza ciągłego stresu, w dalszym swoim życiu również może być nadreaktywne w trudnych dla niego sytuacjach. 
Warto jednak zaznaczyć, że kształtowanie nas przez poprzednie pokolenia odbywa się również na poziomie pozakomórkowym. Traumy, problemy, trudności naszych dziadków wpływały na to, jakimi byli rodzicami dla naszych rodziców. To z kolei kształtowało ich postawy wychowawcze i zdrowie emocjonalne, które wywarło ogromny wpływ na nas. Nie od dziś wiadomo, że jakość wczesnej relacji głównego opiekuna (najczęściej matki) z dzieckiem ma ogromny wpływ na dalsze jego funkcjonowanie. Pierwsze dziewięć miesięcy życia dziecka po narodzinach to kontynuacja rozwoju neuronalnego z czasu ciąży. To, które połączenia nerwowe (odpowiadające za konkretne zachowania i reakcje) przetrwają, zależy od rodzaju relacji dziecka z matką.
Jak pisze M. Wolynn, kłopoty z więzią matka-dziecko mogą zacząć się długo przed naszym poczęciem. Ich skutki zapisują się w podświadomości i żyją w ciele jako somatyczne wspomnienia, które ożywają pod wpływem sytuacji przypominających odrzucenie lub porzucenie. Kiedy tak się dzieje, możemy czuć zupełne odłączenie od samych siebie. Myśli mogą nas przygnieść, możemy czuć się przytłoczeni, a nawet przerażeni odczuciami zalewającymi ciało. Ponieważ trauma nastąpiła wcześnie, zwykle znajduje się poza zasięgiem świadomości. Wiemy, że jest jakiś problem, nie potrafimy jednak go zrozumieć. Uważamy, że coś się w nas popsuło. Przepełnieni lękiem i przerażeniem próbujemy kontrolować świat zewnętrzny, żeby poczuć się bezpiecznie. To dlatego, że jako dzieci nie doświadczyliśmy relacji, w której moglibyśmy przeżyć intensywne emocje. Jeśli w sposób świadomy tego nie zmienimy, rany spowodowane naruszeniem więzi będą odnawiać się w kolejnych pokoleniach.   
 
Pozbywanie się traumatycznego dziedzictwa
M. Wolynn w swej książce opisuje stworzone przez siebie koncepty pozwalające uwolnić się od traumy pochodzącej od przodków. Jednym z nich jest „leczenie poprzez obrazy”. Wspomina, że zalążki tej metody były dostępne już w działaniach Carla Junga, twórcy metody aktywnych wyobrażeń, która posługuje się obrazami, aby dotrzeć do podświadomości i wydobyć ją na zewnątrz. Obecnie istnieją gotowe programy używające właśnie obrazów celem redukowania stresu, fobii czy nawet podniesienia wydolności organizmu. Wiemy obecnie, że mózg jest elastyczny i w pewnym stopniu zdolny do zmiany. Nowe doświadczenia powodują powstawanie nowych połączeń nerwowych. Trwałość zmiany jest zaś zależna od częstotliwości ich powtarzania. 
Niekiedy wystarczy, że zrozumiemy, co kryje się za naszymi trudnościami i lękami. Dotrzemy do historii rodziny, być może z pomocą terapeuty, i zauważymy powtarzające się style przywiązania w rodzinie, trudności w utrzymaniu związków czy problemy z nałogami. Czasem potrzeba jednak dodatkowych działań. Autor przekonuje, że skuteczne może się okazać powtarzanie zdań, rytuałów i wyobrażeń. Przykładowo kobieta, która do tej pory odtrącała kochające ją osoby z powodu własnej relacji z matką, może powtarzać w myślach zdanie: „Idę własną drogą. Miłość nie musi oznaczać zranienia”. Nowa „mapa myśli” pozwala doświadczać pozytywnych odczuć i powracać do równowagi emocjonalnej. 
Norman Doidge, psychiatra i autor bestsellerowych książek na temat działania mózgu, twierdzi, że wyobraźnia ma bardzo dużą siłę. Pisze o tym, że wiele rejonów mózgu aktywuje się zarówno przy wykonywaniu jakiejś czynności, jak i przy wyobrażaniu jej sobie. Podkreśla również pozytywny wpływ wizualizacji, medytacji i koncentracji na pozytywnych odczuciach na nasze zdrowie. Pozwalają one szybciej dochodzić do równowagi po stresujących wydarzeniach. 
   
Bibliografia
Wolynn M. (2017), Nie zaczęło się od ciebie. Jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces, Warszawa. 


Autorka jest absolwentką podyplomowych studiów na kierunku Pedagogika Opiekuńczo-Wychowawcza oraz studiów Nauki o Rodzinie o specjalności Poradnictwo i Terapia Rodziny i Małżeństwa.