Na szczycie własnego Mount Everestu

Na szczycie własnego Mount Everestu

Aleksandra Stolarczyk

Koniec i początek roku kalendarzowego skłaniają do refleksji nad ostatnimi miesiącami, wraz z ich trudami oraz sukcesami na niwie zdrowotnej, osobistej i zawodowej. Jedni głośno ubolewają nad nieuchronnością starzenia się, dla innych ostatnie uderzenie zegarowego wahadła oznacza początek nowego. 

Przełom roku to czas stawiania sobie kolejnych wyzwań, weryfikowania poczynionych planów mierzonych skalą sił i odwagi do ich realizacji, wreszcie – moment sprzyjający ocenie drogi, jaka wiodła do miejsca, w którym ten, kto tę ścieżkę wartościuje, w danej chwili się znajduje. „Tu i teraz” – opisane z perspektywy ucznia – może stanowić przyczynek do doskonalenia umiejętności samooceny, wzmocnienia poczucia świadomości funkcjonowania w grupie społecznej, nazywania i wskazywania form radzenia sobie z przeciwnościami losu, określania skali trudności w osiągnięciu celu, wraz z towarzyszącymi temu emocjami zwątpienia i wiary.  Co ważne – na przywołane „tu i teraz” wychowanka składa się bagaż jego osobistych doświadczeń, tj. etapy-szczeble wiodące do celu. Ten ostatni może zostać zarysowany przez ucznia – wtedy przybiera postać mety, do której nasz podopieczny dąży, a mapa jego wędrówki to wykaz założeń, albo jasno określony i przyporządkowany do kategorii: „osiągnięty”/„zaniechany”. 

W labiryncie dróg

Droga do „tu i teraz” może mieć różne formy: 1) być ścieżką prostą, precyzyjną, wiodącą przez ustalone kryteria, których miarą jest wewnętrzna dyscyplina (np. punktualność, terminowość, odpowiedzialność za słowo, zobowiązania) – to droga pozbawiona pobocza: nie ma w niej miejsca na odstępstwa, działania nieprzewidziane; 2) przypominać ścieżkę krętą, zawiłą, tj. pełną wyjątkowych (niespodziewanych) zdarzeń-barier, zdarzeń-przeciwności, sytuacji losowych; 3) przybrać postać drogi „pod górkę” – ze wszystkimi trudami wspinaczki: osobistymi wyrzeczeniami, np. w celu udoskonalenia warsztatu pracy, ogromem sił (tu: emocjonalnych), chwili zwątpienia i odnajdywania w sobie uporu mitologicznego Syzyfa. Przedstawione poniżej autorskie propozycje ćwiczeń mogą pomóc w pracy 
z uczniami w odkrywaniu przez nich własnej drogi: określaniu celu zamierzonego i identyfikacji celu osiągniętego, we wskazaniu cech sprzyjających zdobyciu szczytu oraz opisania tych etapów, dzięki którym ich własny Mount Everest już został zdobyty – w tej sytuacji: „Można […] identyfikować nauczyciela […] z tym, który pomaga innym odkrywać ich własną tożsamość, uświadamia innym istotę ich własnej wolności i uczy korzystania z niej […]. Musi […] godzić się z wpływem innych ludzi na swoich uczniów i opanować wielką sztukę usuwania się w cień, gdy dokonują oni niezależnych od niego wyborów” (Kłakówna, 2003, s. 82-83). 

„Moja” droga  – zadanie 1

O złożoności zagadnienia życiowego celu przekonuje obraz w reżyserii Teresy Kotlarczyk o znamiennym tytule Góra. Ukierunkowana projekcja etiudy filmowej pozwoli określić kondycję bohatera, wyjaśnić związki między tytułem a fabułą utworu, wyjaśnić wartość celu dla szczęścia tego, kto go wyznacza – zadanie polega bowiem na tym, aby:

a)  przedstawić główny problem poruszony w etiudzie: nazwać go i omówić;

b)  porównać tytuł etiudy z jej treścią (zgodność dosłowna/metaforyczność): uczeń formułuje komentarz z uzasadnieniem (przykład konkretnej sceny);

c)  wyjaśnić, co dla ciebie jest górą;

d)  wyjaśnić wpływ dźwięku/dźwięków (lub jego/ich brak) dla odbioru przekazu; warto uwrażliwić uczniów na znaczenie odgłosów, szmerów;

e)  dokonać podsumowania swojej wypowiedzi: określić osobistą wartość etiudy, jej przesłanie, wrażenia podczas oglądania/po obejrzeniu itp. 

Zachęcam do zredagowania wypowiedzi w formie ustnej i pisemnej – ta druga sprzyja bowiem uporządkowaniu przemyśleń. Poniżej praca mojego wychowanka, Juliana (zapis oryginalny): 

Etiuda pt. Góra w reżyserii Teresy Kotlarczyk, pod opieką artystyczną Krzysztofa Kieślowskiego, opowiada o górniku, który na górze zbudował swój dom. Film mówi o człowieku, który pracuje pod ziemią, a zamieszkuje na szczycie, ponad dolinami i wąwozami – jak je sam nazywa, w odosobnieniu – tylko z żoną (kobieta podająca mu zupę wydaje się być małżonką bohatera) i bliżej nieznanym mężczyzną, przygrywającym na organach. 

Górnik każdego ranka wstaje do pracy, którą wykonuje, ponieważ jest świadomy, że zapewnia mu ona byt. Jednak źródłem jego radości, a nawet szczęścia, jest dom, który nie jest luksusowy, przeciwnie – jest niewykończony, niedoskonały, nieotynkowany. Dla głównego bohatera jest on metaforą wolności, bo czuje się on tam bezpiecznie, nikt i nic mu tam nie zagraża – w kontraście do kopalni, w której z góry może coś na niego spaść. Budowla ta jest spełnieniem jego dziecięcych marzeń, bo już od dawna oczyma wyobraźni widział ten dom. Obrazowi nie towarzyszy muzyka, oprócz gry na organach przez wspomnianego mężczyznę. Słyszymy odgłosy natury – ptaków, skrzypiącego śniegu, odgłosów daleko toczącego się życia, a także kopalni i autobusu, który wiezie bohatera do pracy i z powrotem. 

Tytułowa góra kojarzy mi się z mitycznym Olimpem – siedzibą bogów, którzy czuli się tam bezpieczni, wolni, gdzie żaden ziemianin nie miał dostępu. Podobnie w tym filmie – górnik uważa się za pana owej góry, na której nic złego stać mu się nie może, jeśli nikomu nie robi krzywdy. Góra jest metaforą szczytu szczęścia, marzeń, własnego bezpiecznego świata, miejsca do którego dostęp mają nieliczni. Nie jest ono łatwe do zdobycia, ale jeśli się osiągnie szczyt, to daje to wielką satysfakcję i radość. Górnik na swój szczyt musi codziennie wchodzić 40 minut pieszo i 80 km jechać autobusem, ale wie, że warto, bo jest to jego miejsce na ziemi, któremu się poświęcił i które daje mu optymizm.

Film jest dziełem intelektualnym, nie ma w nim miejsca na efekty specjalne, muzyczny hałas i zgiełk świata. Pokazuje życie jednostki, która ma swoje marzenia i cele na swoją miarę. Życie normalnego człowieka może stać się metaforą do przemyśleń dla nas wszystkich”.

Materiał filmowy dostępny na stronie Szkoły Filmowej im. K. Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

„Moja” droga  – zadanie 2

Druga propozycja – tym razem związana z celem już osiągniętym –  to połączenie grafiki i słowa. Omawiane wyżej typy dróg wiodących do uczniowskiego „tu i teraz” przyjmują konkretną postać: uczniowie rozrysowują na białych kartkach formatu A4 swoją drogę do celu. Kolor papieru nie jest tu bez znaczenia. Rozsławiona przez Johna Locke’a idea czystej tablicy (tabula rasa) zakłada, że zostanie ona zapisana doświadczeniem. Biel, nad którą pochylają się wychowankowie, z każdą kolejną minutą zapełniają kreski i słowa-klucze opisujące etapy drogi na szczyt. Poniżej przykład obrazujący ścieżkę-tor. To praca Jakuba, który wyznaczył sobie za cel samodzielne złożenie komputera. Zieleń na mecie oznacza sukces, czerwień na monitorze i rękojeści śrubokrętu feerię uczuć w chwili zwątpienia, nieudane próby, pot i łzy.

W nazywaniu emocji towarzyszących drodze do celu należy wykorzystać oczywiście inwencję własną ucznia, ale mogą pomóc też karty dydaktyczne „Gra na emocjach”. Wykorzystane jako materiał asocjacyjny, pozwalają uczniom dostrzec znaczenie słów i symbolikę przedmiotów. Zestaw 110 kart łatwo podzielić nawet w bardzo licznym zespole klasowym. Sugeruję, aby z wylosowanej wiązki 3–4 kart uczeń wybrał tę, która jego zdaniem stanowi najlepszy komentarz do przeżyć odczuwanych na danym etapie drogi lub na samym szczycie. Materiał ikonograficzny zachęca to poszukiwania związków, np. drabina wyraża niepewność, uważne wspinanie się po szczeblach/poziomach (w nowej dziedzinie), dzwonek – uczucie pośpiechu, potrzebę zintensyfikowania wysiłku, także gong obwieszczający zwycięstwo. 

Grę można zakupić w księgarniach internetowych, uzupełnić o własne pomysły. 

Kolejny krok

W liryku Początek tygodnia autorstwa Ewy Lipskiej czytamy (w. 18–22): 

I żadnym obowiązkiem

nie jest

być przykładem dla wtorku

i łatwowiernej ortografii

nowego tygodnia […].

            (Lipska, 1999, s. 35-37)

W takim ujęciu tempus to przede wszystkim doświadczenie zdobywane „teraz”. Wzmiankowane w wierszu „jutro” pozwala przełamać opór nowego, zburzyć pewnego rodzaju rytualny porządek biegu życia. Zautomatyzowanie świadomości (nie tylko językowej, do czego explicite nawiązano w utworze, ale i tej o szerszym zasięgu – obyczajowej, społecznej, kulturowej, własnej – egzystencjalnej) jest skutkiem pasywności, braku wzbudzenia w sobie potrzeby dociekania przyczyn i weryfikowania zachodzących zmian (także w nas samych). Życie nie musi być bezrefleksyjnym odwzorowaniem czynności – powinno natomiast stać się okazją do doskonalenia tego, co zostało zinterioryzowane  w przeszłości, budowaniem i wznoszeniem, a to jest możliwe tylko wtedy, gdy uczeń-konstruktor nabędzie umiejętność krytycznej świadomości swoich wzlotów i upadków, dzięki którym wzniesie trwały fundament pod nowy cel. 

  

Autorka jest doktorem nauk humanistycznych, nauczycielem języka polskiego w Toruńskim Technikum Informatycznym, wychowawcą, lektorem.