Jeśli nie wiara, to co?

Jeśli nie wiara, to co?

Sylwia Pawłowska

Młodzi Polacy wchodząc w dorosłość wychodzą z Kościoła. Mają ku temu istotne powody. Ale dokąd pójdę? Zanim, w zależności od przekonań, ogłosimy triumf rozumu nad zabobonem lub larum z powodu upadku wartości, warto zastanowić się, czym będą wypełniać lukę powstałą po odrzuceniu Kościoła katolickiego.

Badania dotyczące religijności młodych Polaków nie pozostawiają cienia wątpliwości: młodzi ludzie odchodzą od katolicyzmu. W latach 90-tych XX w. w całym polskim społeczeństwie rozpoczęła się erozja religijności. Z roku na rok coraz mniejszy odsetek Polaków deklaruje zarówno wiarę w Boga, jak i udział w praktykach religijnych, ale to, co obserwujemy wśród nastolatków i dwudziestolatków, to już nie powolny spadek, lecz ostry zjazd.

Pokolenie ateistów

Trend sekularyzacyjny wśród młodzieży jest szczególnie widoczny w dużych miastach. Według danych z warszawskiego ratusza w roku szkolnym 2021/22 na lekcje religii uczęszczało 67% uczniów szkół podstawowych oraz zaledwie 31% uczniów szkół średnich. 
Obowiązkowy od przyszłego roku szkolnego udział w lekcjach religii lub etyki, nawet jeśli poprawi frekwencję na katechezie, nie przełoży się prawdopodobnie na trwałe przywiązanie do religii katolickiej. Od kościoła odchodzą roczniki, które lekcje religii miały w szkole, a nie w salkach katechetycznych w czasie wolnym po szkole. Ulotność efektów religijnej edukacji widać na przykładzie młodych ludzi z prowincji, którzy podejmują studia lub pracę w dużych metropoliach. Pomimo silniejszych związków z kościołem w okresie dzieciństwa i dorastania, szybko upodabniają się pod względem (nie)wiary do rówieśników z dużych miast. Wydaje się, że trudno odmówić słuszności następującej tezie: „Jeśli chcesz wychować zagorzałego ateistę, musisz udzielać mu surowych lekcji religii” (Nancy H. Kleinbaum, Stowarzyszenie umarłych poetów).
 
Pożytki z religii
O przyczynach postępującej sekularyzacji młodzieży mówi się wiele, natomiast nieco mniej o jej skutkach. W tym momencie pozwolę sobie na osobistą deklarację: jestem ateistką, mocno krytyczną wobec instytucji kościoła. Mimo to muszę przyznać, że religia pełni istotne funkcje zarówno w życiu społeczeństwa, jak i jednostki. 
Religia odpowiada na ważne egzystencjalne pytania: Skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy? Czy istnieje życie po śmierci? Czy o biegu naszego życia decydujemy my sami, Bóg, a może przypadek? Jaki życie ma sens? Dlaczego na świecie jest zło i cierpienie?
Jest również regulatorem zachowania: dostarcza norm moralnych i zasad, które mówią nam, co jest dobre i właściwe, czego robić nie należy. Daje poczucie przynależności do wspólnoty. 
Parafrazując słynną wypowiedź Karola Marksa: „religia to opium dla mas” można powiedzieć, że wiara to istotnie środek łagodzący nieco ból istnienia.
Wszystkie te funkcje wiary są niezwykle istotne w okresie dorastania. Wchodzący w dorosłe życie człowiek zaczyna zastanawiać się nad sensem i celem swojego życia, kwestionować nakazy i zakazy płynące od dorosłych, szukać różnych punktów odniesienia dla własnej tożsamości, innej wspólnoty, która zaakceptuje go w roli swojego członka. Z tego powodu wiara i zaangażowanie w praktyki religijne jest jednym z czynników chroniących przed uzależnieniami i zachowaniami ryzykownymi w okresie dorastania (Jędrzejko i in., 2013). Oczywiście tego efektu chroniącego nie należy przeceniać: wiara nie daje gwarancji zdrowia psychicznego, bywa powodem zarówno wewnętrznych, jak i międzyludzkich konfliktów, a kościół jest instytucją, w której wiele osób doświadczyło nadużyć i traum.
Młodzi ludzie, którzy rezygnują z oferty Kościoła katolickiego będą szukać sposobu zaspokojenia tych potrzeb. Poniżej opisuję obserwacje dotyczące możliwych alternatyw i konsekwencji ich wyboru.
 
Sekty
Czy młodzi Polacy szukają sensu życia w innych organizacjach religijnych? Niekoniecznie, choć problem sekt nadal istnieje, to stał się mniej powszechny niż kiedyś. Według szacunkowych danych w Polsce działa obecnie 300 grup o takim charakterze. Najwięcej powstało ich w okresie schyłkowego komunizmu i latach 90-tych. Ułatwiały to przepisy prawne, które umożliwiały legalizację nowych ruchów religijnych. W tamtym okresie wystarczało 15 wyznawców, by zalegalizować sektę,  aktualne zasady zakładają 100 osób. 
Czy to jedyny powód, dla którego sekty nie są tak popularne jak kiedyś? Być może przekazy odwołujące się do wartości duchowych, głoszące bliskość apokalipsy i konieczność wyrzeczeń są dla młodych ludzi po prostu nieatrakcyjne, przegrywają z ewangelią indywidualistycznej konsumpcji.  
Choć sekty w Polsce nie są już tak wpływowe jak kiedyś, zagrożeń, jakie wiążą się z ich działalnością, nie można bagatelizować. Metody działania stosowane w sektach odwołują się do niezmiennych ludzkich potrzeb: bycia częścią wspólnoty, doświadczania akceptacji i miłości, nadania życiu sensu. Perfekcyjnie trafiają w potrzeby osób samotnych, niepewnych siebie, poszukujących bliskości, zrozumienia i wsparcia. Ta charakterystyka jest trafna w odniesieniu do licznej grupy nastolatków, których więzi społeczne rozpadły się w czasie pandemii, nie radzą sobie z presją na sukcesy szkolne, czują niepewnie w kontekście wojny, pandemii, ciągłych zmian w systemie edukacji. Metody działania sekt cechują się dużą skutecznością i można się z nimi spotkać nie tylko na gruncie ruchów religijnych, dlatego warto je poznać.
Wakacje to czas, gdy sekty intensywnie szukają nowych wyznawców. Młodzi ludzie więcej czasu spędzają poza kontrolą dorosłych, czy to na wyjazdach czy po prostu „szlajając się” po mieście w czasie pracy rodziców. Werbownik nie informuje nowo poznanej osoby, że jest z sekty, lecz udaje sympatycznego „zioma”. Członkowie sekty rozpoczynają od „bombardowania miłością” nowej osoby. Dzielą się swoimi doświadczeniami, które są łudzące podobno do uczuć i problemów ofiary, która czuje się rozumiana jak nigdy dotąd. Są mili, serdeczni, chętnie pomagają. Dostarczają odpowiedzi na różne życiowe pytania, ubogacając to niekiedy świadectwami niezwykłych zdarzeń, „cudów”. Wielu młodych ludzi odczuwa potrzebę duchowego kierownictwa, którego podejmuje się charyzmatyczny mistrz czy guru. Otacza on nowego członka uwagą, dowartościowuje przekonując, że jest wyjątkowy i stworzony do wyższych celów. 
Sekta wiąże ze sobą ofiarę odwołując się do reguły wzajemności. Przychodzi moment, gdy adept ma wątpliwości, ale grupa domaga się odwzajemnienia dobra, którym go obdarowała. Czas pobytu w sekcie jest tak zagospodarowany, by ograniczyć samodzielne myślenie np. poprzez deprywację snu (nocne medytacje). Kiedy ofiara odkrywa, że jest na różne sposoby oszukiwana, i wykorzystywana materialnie, emocjonalnie czy seksualnie, powrót okazuje się niezwykle trudny. Sekta stosuje różne formy szantażu i zastraszenia.
 
Pułapki samorozwoju
Samorozwój i samodoskonalenie stały się swego rodzaju współczesną religią. Podobnymi technikami manipulacyjnymi co sekty posługują się niekiedy grupy zajmujące się właśnie „rozwojem” emocjonalnym i duchowym, a także coachowie, mentorzy czy nawet osoby określające się mianem psychoterapeutów. 
Młodzi ludzie którzy zmagają się z depresją, czują się niedostosowani, pełni lęku o to, co przyniesie przyszłość, poszukują pomocy psychologicznej, by poprawić swoje samopoczucie. To pozytywny efekt wieloletnich działań promujących dbanie o zdrowie psychiczne, korzystanie z psychoterapii bez poczucia stygmatyzacji zamiast trwania w cierpieniu czy radzenia sobie z problemami w dysfunkcyjny sposób (np. za pomocą używek). Niestety osoby, na które trafiają szukający pomocy, czy chcący się rozwijać, nie zawsze okazują się życzliwymi profesjonalistami. Zdarza się, że to hosztaplerzy, psychopaci, którzy odwołując się do haseł osobistego rozwoju, wykorzystują swoich klientów finansowo i emocjonalnie.
Takie osoby często obiecują spektakularną przemianę i sukces w różnych obszarach życia. Wystarczy tylko chcieć i zapłacić, efekty same przyjdą. W prawdziwym życiu tak to niestety nie działa. Kluczowym aspektem prawdziwej terapii jest poznanie siebie i zaakceptowanie. Zmiana często dotyczy nierealistycznych oczekiwań wobec siebie i innych, zmiana zachowania to proces wymagający czasu i wysiłku. Wielu osobom zarówno młodym, jak i starszym z trudem przychodzi takie minimalistyczne podejście do psychoterapii. Latami odwiedzają gabinety kolejnych terapeutów w oczekiwaniu na cud, który odmieni ich samych i ich życie.
Choć zdarza się to rzadko, to trafiają się grupy terapeutyczne działające nieomalże jak sekty. To prowadzi do zdarzeń absolutnie niekorzystnych z punktu widzenia celów terapii. Na przykład, pod wpływem presji grupy czy terapeuty pacjenci „przypominają” sobie traumatyczne zdarzenia, które w rzeczywistości nie miały miejsca, zrywają kontakty z bliskimi, ponieważ w ocenie terapeuty są one toksyczne. W efekcie takiej pseudoterapii pacjent uzależnia się emocjonalnie od manipulatora zamiast wzmacniać swoją autonomię (Witkowski, 2015). 
Różne formy terapii oferują realne możliwości w zakresie poszukiwania sensu życia i ścieżki rozwoju, ale wyboru warto dokonywać bardzo uważnie, a proces ten nie jest szybki i łatwy. 
 
Antycovidianie, miejskie wiedźmy i zodiakary
Odwrót od religii katolickiej nie jest jednoznaczny ze zwróceniem się w stronę (większej) racjonalności, poszukiwaniem odpowiedzi na ważne, trudne pytania na gruncie nauki. 
Wręcz przeciwnie, przy okazji pandemii obserwowaliśmy wysyp teorii spiskowych i pseudomedycznych bzdur. Wśród najmłodszych Polaków cechujących się niższym niż starsi poziomem religijności najwięcej było koronasceptyków: jesienią 2020 roku aż 2/3 Polaków w wieku 18–24 lata deklarowało wiarę w skrywane działania lobby farmaceutycznego i powiązanych z nim polityków mające na celu eskalowanie pandemii.
W XXI wieku kwitnie wiara w magię i horoskopy. Współczesne wiedźmy zamiast na Łysej Górze zbierają się w mediach społecznościowych. Elementy ezoteryczne pojawiają się na profilach wielu polskich celebrytek: Edyty Górniak, Jessiki Mercedes czy Julii Wieniawy. 
W slangu młodzieżowym pojawiło się nawet słowo określające fanki ezoteryki. „Zodiakara” to młoda kobieta, która wierzy w astrologię i magiczną moc kamieni. Czyta książki o magii, próbuje stawiać horoskopy za pomocą astrologicznych aplikacji, nieobcy jej tarot. Często praktykuje jogę i medytuje. Dla oczyszczenia ze złych energii okadza pokój południowo-amerykańskim palo santo lub tańszą polską szałwię. 
Na forach randkowych pojawia się coraz więcej narzekań na „zodiakary”. Okazuje się, że takie przekonania mogą stać się problematyczne w kontekście budowania relacji. „Zodiakara” pyta nowo poznaną osobę o datę, miejsce i dokładny czas urodzenia, wrzuca to w aplikację, by sprawdzić ascendenty i potencjalne dopasowanie. No i „nic z tego, bo Lew nie pasuje do Wodnika”. Znak zodiaku staje się powodem odmowy rozwoju znajomości czy zerwania. „Zodiakara” posiłkuje się astrologią także w innych sferach życia: nie podejdzie dziś do tego egzaminu, bo retrogradacja Merkurego zniweczy każdy wysiłek. 
Moda na ezoterykę wydaje się niewinna, wszyscy lubimy czytać horoskopy. Astrologię można postrzegać jako jedną z odpowiedzi na pytanie o to, od czego zależy bieg naszego życia, jako próbę zapanowania nad rzeczywistością.
W praktyce, niestety, to nie pozycje planet, lecz wynikające z wiary w astrologię decyzje mogą niekorzystnie determinować nasze losy, np. powodując, że różne wspaniałe, ciekawe czy nawet trudne, ale wartościowe zdarzenia, nie spotkają nas, bo ubzduraliśmy sobie, że nie są nam pisane.
 
Co dalej?
Trudno byłoby nie zauważyć licznej grupy, być może najliczniejszej, która, bez głębszej refleksji wybiera drogę konsumpcji i hedonizmu. Jakkolwiek łatwa wydaje się na początku, czyha na niej wiele pułapek, np. te związane z uzależnieniami od używek, leków psychotropowych, zakupów czy popularności w social mediach.
Szczęśliwe, pełne i moralne życie bez religii jest możliwe, ale wymaga głębokiego namysłu i wypracowania indywidualnego systemu wartości. W procesie wychowywania oraz nauczania, a także w problemach profilaktycznych i terapeutycznych powinno znaleźć się miejsce na refleksje „egzystencjalne”, dyskusje na temat wartości, rozwój  krytycznego, samodzielnego myślenia oraz kształtowanie od najmłodszych lat empatii. To doskonała podstawa zarówno dla głębokiej wiary, jak i ateizmu, będącego czymś więcej niż tylko jej brakiem. Bez tego grozi nam zalew zabobonów i dysfunkcyjne próby zapełniania egzystencjalnej pustki za pomocą używek, mediów i konsumpcji. Laicyzacja polskiej młodzieży to ani triumf postępu, ani upadek zachodniej cywilizacji, lecz wyzwanie.
         
 
Bibliografia
Jędrzejko M., Janusz M., Walancik M. (2013), Zachowania ryzykowne i uzależnienia. Zjawisko i uwarunkowania, Warszawa-Dąbrowa Górnicza.
Komunikat Centrum Badania Opinii Społecznej. 2020-12-16. Koronasceptycyzm, czyli kto nie wierzy w zagrożenie epidemią.
Opinie i Diagnozy nr 48: Młodzi Polacy w badaniach CBOS 1989-2021. (red. Grabowska M.). Centrum Badania Opinii Społecznej, Warszawa 2021.
Witkowski T. (2015), Zakazana psychologia, t. 1: Pomiędzy nauką a szarlatanerią, Bez maski, Wrocław.


Autorka jest psychologiem klinicznym, absolwentką Wydziału Psychologii UW, psychologiem w szkołach Fundacji AlterEdu, mamą dwójki nastolatków.